top of page

Czekolada z surowego kakao z bakaliami



To, co zrobiliśmy na tym blogu z poczciwą czekoladą może być uznane właściwie za zbrodnię przeciwko tradycji przygotowywania tego smakołyku w Europie. Jeśli znacie surowe kakao, to wiecie, o czym mówię. Z drugiej strony… Czy bez próbowania nowych receptur powstałaby taka czekolada, jaką dzisiaj znamy najlepiej – słodka, z gorzkim posmakiem?


Pewnie nie. Bo przecież czekoladę podawano kiedyś na ostro, z chilli. I to jeszcze w formie płynnej. Słodyczy w takiej czekoladzie było niewiele. A kiedy trafiła do Europy w XVI wieku, nikt się nią nie zachwycił. Wyobrażacie to sobie?! Dopiero w XIX wieku wynaleziono przepis, który jest popularny aż do dzisiaj.


Dzisiaj ja też mam dla Was pewną nowatorską propozycję. Właściwie taki powrót do korzeni czekolady, jeśli można tak powiedzieć. I wcale nie chodzi tu o korzenie kakaowca :)


W świecie Azteków czekolada była podawana w formie płynnej, a jej głównym składnikiem było… Nie, nie, wcale nie kakao DecoMorreno. Kluczową rolę w azteckim napoju pełniło mocno pokruszone ziarno kakaowca, które wcale nie jest gorzkie, ale raczej kwaśne. Jego smak w niewielkim stopniu przypomina znane nam gorzkie kakao o bardzo ciemnym kolorze. Ma też więcej wartości odżywczych.



I takie właśnie kakao wykorzystałem tym razem do produkcji domowej czekolady. Może nie użyłem do niej chilli, ale jednak jej smak w dużo większym stopniu przypomina to, co przygotowywali Aztekowie. Aczkolwiek to podobieństwo nie zmienia faktu, że do smaku surowej czekolady trzeba się przyzwyczaić. Nie ma co ukrywać, że jest specyficzny.


A dlaczego warto ją spróbować? Przede wszystkim, ma dużo więcej wartości odżywczych niż czekolada z gorzkiego kakao, które przetwarzane jest w wysokich temperaturach i poddawane różnym skomplikowanym procesom. Niszczą one dobroczynne substancje, które zawierało ziarno kakaowca.


A poza tym… można doświadczyć czegoś niezwykłego. Smakując tę czekoladę, wyobraźcie sobie, że znajdujecie się w Imperium Azteków kilka wieków wcześniej – taka mała podróż w czasie i przestrzeni, która przeniesie Was do piętnastowiecznej Ameryki. Kapłan podaje Wam pieczołowicie przygotowany napój z ziarna kakaowca. Macie świadomość, że jest to drogocenny składnik, który używano nawet jako walutę. A Wy macie możliwość próbowania go :) Niesamowite wrażenie, prawda?


Właśnie dlatego warto chociaż raz spróbować surowej czekolady. I koniecznie musi być naturalna. W przeciwnym razie nie doświadczycie tego niezwykłego bagażu wydarzeń z nią związanych.



PRZEPIS W WERSJI PDF ZNAJDZIECIE TUTAJ.


Składniki

Numery przy składnikach odwołują do dodatkowych informacji, pozwalających wybrać właściwe produkty.

50 g oleju kokosowego (1)

40 g miodu (2)

50 g surowego kakao (3)


35 g (można więcej) ulubionych suszonych owoców i orzechów (4), pokrojonych na kawałki


Wykonanie

  1. Miód i olej kokosowy wymieszać na gładką masę w kąpieli wodnej (tłuszcz ma się całkowicie rozpuścić). My wkładamy miskę ze składnikami do większego naczynia, wypełnionego wrzątkiem. Dzięki temu tłuszcz i miód nie osiągają zbyt wysokiej temperatury.

  2. Do rozpuszczonego oleju i miodu, dodawać stopniowo kakao i mieszać dokładnie, najlepiej trzepaczką. Masa ma być gładka jak krem czekoladowy.

  3. Dodać bakalie. Dokładnie wymieszać łyżką.

  4. Wyłożyć na płaski talerz tak, aby czekolada miała grubość do 0,5 cm. Zostawić na noc w lodówce. Następnie podzielić na kostki. Przechowywać w lodówce.


Wskazówki


(1) olej kokosowy: najlepiej kupić olej nierafinowany, nieoczyszczony; wiem, że smakuje kokosem i jest droższy, ale oczyszczony, rafinowany olej nie zawiera niczego, co organizm mógłby użyć do budowania swojej wewnętrznej siły; ponadto, warto zadbać, by kupowany przez nas olej pochodził w Filipin – większość tłoczonych na zimno olejów to produkty tłoczone z prażonych wiórków kokosowych w Polsce (oczywiście na zimno, ale wiórki już i tak są pozbawione wartości odżywczych); tylko nieliczne oleje nierafinowane są tłoczone z miąższu kokosa na Filipinach – stąd wynika tak duża różnica w cenie oleju nierafinowanego; więcej o tłuszczach piszemy w tym poście


(2) miód: jeśli chcecie mieć dobry miód, zadbajcie o to, by był ze sprawdzonego źródła – najbezpieczniej jest po prostu znać pszczelarza; dobry miód (z wyjątkiem akacjowego) krystalizuje się po kilku miesiącach od zebrania (czyli najpóźniej zimą)


(3) surowe kakao: jest bardziej wartościowe niż tradycyjne gorzkie kakao; to drugie często jest przetwarzane w wysokich temperaturach (co usuwa z nich większość wartości odżywczych) i alkalizowane (przy użyciu chemicznych substancji), dlatego warto zaopatrzyć się w surowe ziarna kakaowca przetwarzane w niskich temperaturach; smak surowego kakao jest specyficzny: bardziej kwaśny i nie każdemu może odpowiadać od samego początku


(4) bakalie: suszone owoce i orzechy, które kupujemy nie powinny zawierać szkodliwych konserwantów (sorbinian sodu, dwutlenek siarki itd.) czy dodatków (wiecie, że suszona żurawina składa się w 45% z białego cukru?!); dobre suszone owoce są ciemne, a nie pomarańczowe




Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page