Wszyscy wiemy, że światem rządzi kilka niepodważalnych zasad:
Kłamstwo się nie opłaca (zwłaszcza w relacjach małżeńskich, bo Żona i tak odgadnie prawdę).
Pogodę z TV powinno się intepretować na odwrót.
Sosu pomidorowego i kawy należy się uczyć we Włoszech.
Nie będzie dla Was pewnie niespodzianką, że dziś zajmiemy się ostatnią z reguł. I będzie naprawdę pysznie.
Każdy z nas spróbował kiedyś makaronu z sosem pomidorowym. Niektórym zdążył się już pewnie znudzić, bo danie to stanowi pewnego rodzaju „wytrych” obiadowy, będący pomysłem na ciepły posiłek, gdy… no cóż, nie mamy pomysłu na ciepły posiłek. My też uważaliśmy tę potrawę za nieco wyświechtaną. Wszystko zmienił ostatni wyjazd do Włoch.
Kiedy już zachwyciliśmy się pięknem wybrzeża Amalfi, pochłonęliśmy tyle porcji lodów, że postanowiliśmy nie jeść już do końca życia, wypiliśmy taką liczbę kaw, że sen oddalił się w bliżej nieokreśloną przyszłość, pokonaliśmy tysiące (kto wie, może nawet miliony) schodów i zrozumieliśmy, że literacki włoski to jednak trochę coś innego niż dialekt z okolic Neapolu, zdecydowaliśmy się zejść na ziemię i zrobić zakupy na (hahaha) cały najbliższy tydzień.
Gdzie? Oczywiście w tradycyjnym włoskim warzywniaku, gdzie warzywa wyglądają jak z bajki, a smakują jeszcze lepiej.
Pan Andrea (imię przypuszczalne, ale mógł się tak nazywać), bardzo kulturalny i dobrze wychowany człowiek (w pytaniu o wiek odmłodził nas o 6-8 lat) dokładnie wypytał się, co będziemy gotować i pomógł nam odnaleźć się w gąszczu odmian pomarańczy (chcieliśmy na sok) i powstrzymał od zakupienia piekielnie ostrej papryczki. Wątpliwości co do jego kompetencji… spożywczo-kulinarnych nabrałem, kiedy przeszliśmy do pomidorów. Kiedy dowiedział się, że będziemy przygotowywać zupę, zaczął nam wciskać takie dziwne, podłużne i dosyć twarde. Zaufaliśmy i wzięliśmy kilka na próbę.
A potem coś zaczęło za mną chodzić.
I nie, nie było to poczucie winy, że zamiast dokończyć rozgrzebane projekty udałem się z Żoną na nieprzyzwoicie piękne wakacje nad brzegiem ciepłego morza. Nie była to też myśl o nieuchronnie zbliżającej się jesieni w dużym mieście…
Odpowiedź nadeszła wieczorem.
Kiedy już zeszliśmy z miasteczka, w którym był sklep, nad brzeg morza i wdrapaliśmy się do miejscowości zamieszkania (jak się okazało, taką wycieczkę, liczącą kilkaset schodów w dół i kilkaset w górę będziemy pokonywać dwa razy dziennie przez najbliższy tydzień), Asia powiedziała, że musi natychmiast coś zjeść. Ugotowała nasz tradycyjny obiad według kuchni Pięciu Przemian i zajęliśmy się tym, co lubię najbardziej, czyli nic-nie-robieniem.
Jak sami wiecie, czynność ta jest jedną z najbardziej męczących, więc już wkrótce zgłodniałem i postanowiłem coś ugotować. I wtedy właśnie mój wzrok przyciągnęły cudownie dojrzałe podłużne pomidory. No cóż, w życiu trzeba ryzykować.
Asia nie była głodna, więc zdecydowałem się na jedną porcję.
Powiem Wam, że nigdy tak dobrze nie gotowało mi się sosu pomidorowego. Pachniał cudownie, był fantastycznie aksamitny, a jego smak – tak cudowny, że grzechem byłoby dodawać do niego jakiekolwiek przyprawy z wyjątkiem odrobiny soli. I wtedy usłyszałem:
- Czy można by ewentualnie trochę spróbować?
- Przecież pytałem się, czy chcesz – mój ton nie wróżył nic dobrego, bo lody należały już do trawiennej przeszłości.
- No ale wtedy nie wiedziałam, że to będzie takie dobre.
I właśnie wtedy zrozumiałem dwie rzeczy. Po pierwsze, jeśli chcesz gotować coś z użyciem pomidorów, to zabierz się do tego porządnie. Po drugie, jeśli już tak postąpisz, to zaplanuj dwie porcje przyrządzanego dania.
Te zasady stosuję do dziś.
Nasz przepis na makaron z sosem pomidorowym nie jest szczególnie wyjątkowy pod względem składu czy wykonania. Ma nuty kwaśne (pomidorowe), słodkie (marchew) i ostre (cebula). Dzięki temu zawsze wychodzi smacznie. Jednak tym, do czego chcielibyśmy Was namówić jest zakup dobrych warzyw. Dzięki temu potrawa stanie się wyjątkowa.
Pomidory powinny być bardzo dojrzałe i „gęste”, zawierać mało wody i dużo miąższu. Najlepsze są podłużne odmiany. Jeśli pomidor jest smaczny, nie dodawajcie zbyt dużo przypraw, żeby nie stłumić jego smaku. A jeśli warzywo nie jest bardzo dojrzałe, dodajcie do potrawy czerwonej papryki. Ona poprawi kolor i smak dania.
Zimą najlepiej jest wykorzystać gęstą passatę pomidorową, która w składzie nie ma konserwantów. My użyliśmy Alce Nero (sos z pomidorów daktylowych) i bardzo ją polecamy.
Ważnym składnikiem dania jest też makaron. My użyliśmy ponownie Alce Nero, ale nie jest to obowiązek. Ważne, żeby makaron miał w składzie tylko mąkę (z twardego zboża) i wodę. Według włoskiej tradycji, w daniu zawierającym ten mączny przysmak, makaron nie powinien pływać w sosie, ale być w całości nim pokryty.
Dlatego ugotowany makaron najlepiej umieścić w garnku z sosem i wymieszać przed podaniem. Zresztą, wszystkiego dowiecie się z przepisu.
Buon appetito,
Giovanna e Michele
PRZEPIS W WERSJI PDF ZNAJDZIECIE TUTAJ.
Składniki
na dwie porcje
150 g makaronu tagliatelle (my użyliśmy Alce Nero)
½ łyżeczki soli
1 szklanka wody
1 duża cebula
1 duża marchew
1 średnia papryka
¼ łyżeczki pieprzu
½ łyżeczki oregano
½ łyżeczki czosnku niedźwiedziego
1/3 łyżeczki soli
350 g gęstej passaty pomidorowej (my użyliśmy Alce Nero – passata z pomidorów daktylowych)
ew. parmezan
Wykonanie
Makaron ugotować według przepisu na opakowaniu.
W oddzielnym garnku zagotować szklankę wody i umieścić w niej pokrojoną cebulę. Następnie dodać marchewkę pokrojoną w słupki oraz paprykę pokrojoną w kostkę. Dodać przyprawy (pieprz, oregano, czosnek niedźwiedzi oraz sól). Gotować 10-15 minut (do momentu aż warzywa będą miękkie i prawie cały płyn wyparuje). Dodać passatę pomidorową i gotować razem do chwili aż całość osiągnie konsystencję gęstego sosu (5-10 minut).
Odcedzony makaron dodać do sosu. Przed podaniem posypać startym parmezanem. Smacznego!
PS. Dziękujęmy BioPlanet za możliwość degustacji pysznych produktów Alce Nero!
Comments