Kiedy jedziemy do miejsca, w którym nigdy nie byliśmy, zawsze mamy jakieś wyobrażenia na temat pobytu. Planujemy, co tam zwiedzimy, co zjemy, czego doświadczymy i czym się zachwycimy. Nie inaczej było z naszym wrześniowym wyjazdem do Chorwacji.
Cały pobyt wieńczyła wizyta w Splicie, który sam w sobie jest niezwykłym miastem. O tym może jednak innym razem. W tym tekście chcielibyśmy Wam powiedzieć o jednym ze specjałów, którego w Splicie można skosztować.
Zawsze (no dobra, zawsze od 5 lat) dowiadujemy się, co jest regionalną kulinarną specjalnością danego miejsca. Czasami nie jest łatwo. Zwłaszcza w Niemczech, gdzie królują kiełbasy lub w Austrii, gdzie… właściwie nic nie jest specjalnością – a przynajmniej my jej nie odkryliśmy.
Split był bardziej łaskawy pod względem oferty specjałów do spróbowania. Dowiedzieliśmy się, że jednym z przysmaków tej części Dalmacji jest soparnik. Brzmi znajomo? Dla nas w tamtym czasie – na pewno nie.
Jako znane spryciule postanowiliśmy dowiedzieć się jak najwięcej u skarbnicy wiedzy na temat dalmatyńskich zwyczajów kulinarnych, czyli rodowitej Chorwatki, która w tym wypadku objawiła się w osobie gospodyni naszego pokoju. Antonia, bardzo sympatyczna dziewczyna, której rolą było przekazanie nam kluczy, wręcz szaleńczo ucieszyła się, że wiemy o istnieniu soparnika. Jednak na pytanie, gdzie możemy go zjeść, dostaliśmy raczej wymijającą odpowiedź.
Ale to zupełnie nas nie zraziło. Dobry nastrój stanął pod znakiem zapytania dopiero wtedy, gdy zaczęliśmy niepokojąco głodnieć, niebo zasnuło się chmurami (latem, w Chorwacji – bezczelność, prawda?), a Internet wskazywał, że najbliższy soparnik dostępny jest w portowej restauracji trzy kilometry dalej.
Jakimś cudem udało nam się znaleźć restaurację na starówce. Kraciaste obrusy, udawane antyki, lekko podstarzałe Chorwatki w roli kelnerek – klimat lat 90. Ale to tam właśnie z przyjemnością przekonaliśmy się, czym właściwie jest ten soparnik.
Wyobraźcie sobie wielki pieczony pieróg, z chrupkiego, ale jednocześnie elastycznego ciasta, który wypełniony jest rozpływającym się w ustach nadzieniem z miejscowej odmiany botwiny, nieco przypominającej szpinak. Wyobraźcie sobie, że to wspaniałe danie spożywacie przy stoliku pod wielkim parasolem, chroniącym Was przed ulewą. Nieco tandetny, ale zachęcający obrazek, nieprawdaż?
Może właśnie dlatego postanowiliśmy przygotować soparnik po powrocie do Polski. I wiecie co? Nie stracił nic ze swojego uroku. To idealne danie na obiad dla dwojga, wizytę gości lub rodziny. Ma w sobie mnóstwo smaku i pachnie wybornie. A przy tym danie to jest lekkie i nie obciąża żołądka (pod warunkiem, że nie przesadzicie z ilością oleju).
Spróbujcie!
Serdecznie życzymy Wam słonecznego chorwackiego klimatu tej jesieni,
Asia i Michał
PRZEPIS W WERSJI PDF ZNAJDZIECIE TUTAJ.
Składniki
na 2 duże porcje
Nadzienie:
1 łyżeczka masła klarowanego lub oleju
2 średnie cebule
½ łyżeczki soli
3 ząbki czosnku
200 g szpinaku
½ łyżeczki czosnku niedźwiedziego
¼ łyżeczki pieprzu
Ciasto:
300 g mąki orkiszowej typ 630 lub podobna
szczypta soli
2 łyżki masła, ok. 30 g
Wykonanie
Nadzienie:
Na patelni rozgrzać tłuszcz, dodać posiekaną i osoloną cebulę i zeszklić.
Dodać posiekany drobno czosnek, a po minucie szpinak.
Kiedy szpinak się zmniejszy, dodać pozostałe przyprawy i dusić jeszcze przez około 5-10 minut (do momentu aż szpinak będzie miękki).
Ciasto:
Piekarnik nagrzać do temperatury 200 st. C (tryb góra-dół, bez termoobiegu).
Mąkę połączyć ze szczyptą soli i zalać szklanką wrzątku. Dodać 2 łyżki masła.
Zagnieść jednolite ciasto. Wyrabiać około 5 minut aż będzie sprężyste i przestanie kleić się do ręki. Można w międzyczasie lekko podsypać mąką.
Ciasto podzielić na dwie części i rozwałkować na okrągłe placki o grubości 3-5 mm.
Na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia położyć jeden placek, a na nim przygotowane nadzienie, zostawiając około 2 cm wolnego brzegu.
Przykryć drugim plackiem i mocno skleić brzegi.
Piec około 25 minut w 200 st. C (do zrumienienia).
Krok 5
Krok 6
Comments